Przewodnik bywalca: tydzień na targach CeBIT

Przewodnik bywalca: tydzień na targach CeBIT
Plan wizyty w Hanowerze warto ułożyć zawczasu. Na miejscu - wśród huku latającej w kółko awionetki z banerem reklamowym, pisku hostess pląsających na stoiskach i multimedialnych prezentacji o zbawianiu światu dzięki nowym bitom - człowiek natychmiast się gubi. Warto przyjechać na targi z samego rana - wtedy wystawcy chętnie wręczają gadżety, zaś występy wszelakich zespołów z obnażonymi brzuchami są nawet niczego sobie.

Powinniśmy starać unikać się wchodzenia do największych hal nr 1 i 2 - to Matrix, stąd byśmy wyszli dopiero wieczorem. Toteż lepiej w czasie krótkiej wizyty włóczyć się po halach od nr 3 do 33. Tam przynajmniej dochodzi światło słoneczne. Chociaż... największe show odbywają się właśnie na stoiskach w "jedynce" i "dwójce". Między halami poruszamy się pieszo, na hulajnodze lub specjalnymi busami. Te ostatnie to dość wolny i mało skuteczny środek lokomocji. Prościej potraktować wizytę w Hanowerze jako zaprawę przed zdobywaniem górskich szczytów. Wówczas nie porażą nas kilometry ścieżek dzielących hale od 1 do 25.

Przewodnik bywalca: tydzień na targach CeBIT
Za wszelką ceną unikamy wręczania sobie kilogramów papierów od wystawców. Bierzemy ewentualnie gadżety i CD-ROM-y lub zostawiamy wizytówki. Inna postawa grozi dopłatą do nadbagażu w samolocie.

Gdy zgłodniejemy mamy do wyboru - kilkanaście restauracji, kafejek i barków z kiełbaskami. Jak się nam poszczęści, to ktoś zaprosi nas na lunch na pięterko swojego stoiska. Ale najlepiej - a wręcz obowiązkowo - należy pójść na golonkę i piwo do Münchener Halle.

Przewodnik bywalca: tydzień na targach CeBIT
Wyobraźcie sobie góralską knajpę w centrum Warszawy - tak mniej więcej wygląda ta bawarska restauracja na 3000 osób. Jest sercem targów. Tam wieczorami toczą długie, ożywione dyskusje wystawców o nowych produktach w ofercie konkurencji. Tam kelnerki biją rekordy w noszeniu hurtem kufli piwa. Tam toczy się nieustanny pojedynek między dwoma orkiestrami. Jedna gra marsze i walce, druga współczesne standardy. Kapelmistrze obu co i rusz wznoszą toasty litrowymi kuflami piwa. Sala wtedy odpowiada we wszystkich językach świata, zaczyna śpiewać i tańczyć.

Kiedyś zdarzyło się, że pewna rodzima firma uznała jednodniowe zwiedzanie targów za zbyt męczące dla swoich gości. Gdy przyjechali z lotniska, poszli na jedną, dwie prezentacje, a potem trafili już do Münchener Halle i nie wyszli stamtąd aż do wieczora. Mieli tam przynajmniej strategiczny przegląd sytuacji.

Krótko mówiąc, targami można się delektować, można się nimi zmęczyć, ale nie można powiedzieć, że jest tam nudno. Na zdrowie!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200